Menu
Uroda

Kolory Semilac na jesienną chandrę, autobusy i Wilk

Jesienna chandra nie zdążyła mnie dorwać w tym roku. Hmm… Albo nie mam czasu na użalanie się nad sobą, albo moje metody są tak fantastyczne i to znajdowanie radości w drobnych rzeczach rekompensuje mi te wszystkie dni, kiedy wychodzę po ciemku i w takich samych ciemnościach wracam do mieszkania. Próbuję napisać ten post od ponad tygodnia (inne zresztą też chodzą mi po głowie), ale nie mogę. Nie dlatego, że jest trudny czy wymagający, ale przez ten niebywały brak czasu, ciągle coś, ktoś, gdzieś i nie umiem tego pogodzić. Dobrze, że są autobusy (nie wierzę, że to piszę! W Krakowie wolałam iść pieszo przez godzinę niż skorzystać z komunikacji miejskiej, wierzcie lub nie, ale jeździłam tramwajami tylko w wyjątkowych sytuacjach. Może dlatego nie dyszałam wchodząc po schodach na czwarte piętro i miałam sylwetkę bliższą nienagannej niż teraz). Dobrze jednak, że te autobusy są, bo mam dodatkowe 15 do 30 minut na czytanie książki albo artykułów, które Facebook zechciał mi wyświetlić, bo uznał, że mi się spodobają. I tym sposobem, dzięki autobusowej chwili dla siebie (co za paradoks), przeczytałam fragment Lotem gęsi Mariusza Wilka i wydał mi się na tyle bliski i warty przemyślenia, że od razu zrobiłam skan, a skoro mam skan, mogę więcej tu o tym napisać. Przy okazji zauważyłam, że skany to naprawdę fantastyczny wynalazek i postanowiłam kolekcjonować ulubione strony z przeczytanych książek.

Wilk pisze, że paradoks czasu polega na tym, że im bardziej się spieszymy, tym mniej nam go zostaje. Przywołuje też słowa Seneki, który mawiał, że nie mamy za mało czasu, tylko za dużo go trwonimy. „Jeśli więc ograniczysz życie do rzeczy najprostszych, to raptem się okaże, że masz czas na wszystko…”. Proste i genialne, prawda? Tylko jak, pytam, jak przynajmniej spróbować ograniczyć choćby jeden wieczór do czynności najprostszych, kiedy proste wydaje się dziś być obejrzenie serialu? Oszaleć można z tym czasem, zadaniami, powiadomieniami i Wilkiem, który kilka akapitów później pisze kolejną banalną i ważną rzecz. Podkreśla, że wszelkie udogodnienia techniczne, dzięki którym oszczędzamy czas, w rzeczywistości „wyjaławiają życie mechaniczną nudą”. Mamy dwie drogi do wyboru. Możemy albo trwonić życie pędząc nie wiadomo ku czemu, albo celebrować tę codzienność drobnymi czynnościami. Wziąć w dłonie chwilę i uczynić ją świętą.

Ale do rzeczy, do rzeczy! Bo przyszłam tu w zasadzie pisać o kolorach, a piszę o tramwajach i Wilku, czas powrócić do początku wpisu i zmienić jego tytuł. Bo oprócz tego, że każdego dnia piję Inkę z mleczną pianką czy herbatę o smaku wina, oprócz książek, które teraz czyta się wyjątkowo przyjemnie i oprócz chwil spędzonych z bliskimi, którzy ładują moje tygodniowe baterie w każdy weekend, oprócz tych wszystkich jesiennych przyjemnostek oswajam jesień kolorami. I to nie byle jakimi, bo jej własnymi. I po przydługim wywodzie dotarłam do sedna tego wpisu – pokażę wam moje must have tej jesieni. A tak naprawdę to nie, bo nie lubię, gdy ktoś mi mówi, że coś jest must have. Więc i ja ostatecznie tak tego nie nazwę. Zerknijcie na kolory, które przypisałam mojemu listopadowi. Mam nadzieję, że też tak macie, że myśląc o jakimś dniu, miesiącu, okresie, malują się wam w myślach jakieś barwy? Może wzory, obrazy? Że zrozumiecie? 😉

1-min

Listopad to szarość i mgła 016, wino prawdziwe albo herbata o tym smaku 083, ciemna zieleń, która w żaden sposób nie ma się do kolorów liści na chodnikach, ale przyznacie, że lepiej pasuje do jesieni niż wiosny i jest to numer 151, a dla urozmaicenia i przypomnienia sobie, że niebo może być pełne małych gwiazdek – 096 na palcu serdecznym. Wszystko oczywiście od marki Semilac, bo od blisko roku jestem uzależniona od hybryd, bardzo to praktyczne, wygodne i ładne.

2-min 3-min 4-min 5-min

Nadal nie opanowałam żadnej ciekawej techniki nakładania lakieru czy zdobienia paznokci, ale lubię ten mój minimalizm. Na szaleństwa przyjdzie jeszcze czas 😉

6-min 8-min 9-min 10-min 12-min 13-min

15-min16-min

Koniecznie dajcie znać, jakie są wasze sposoby na jesienną chandrę i który kolor byście mi podkradły 😉

PS Zauważyłam, że na stronie Semilaca lakiery klasyczne mają nową cenę – 9,90! <3 Dlaczego nie miały wcześniej, kiedy kupowałam swój wrześniowy STRONG WHITE?! 😉