Menu
Slow life

Narzędzia, bez których nie byłabym blogerką

Mogłoby się zdawać, że do blogowania potrzeba tylko dostępu do komputera z internetem, umiejętności pisania i odrobiny znajomości obsługi darmowych platform, na których można mieć własny blog. Nie będę ukrywać, że też tak kiedyś myślałam, ale było to dziesięć lat temu i wtedy rzeczywiście nikomu nic poza wcześniej wymienionym minimum nie było potrzebne, by pisać, a nawet być poczytnym. Wszystko się zmieniło. Teraz tekst nie tylko musi być naprawdę dobry, liczy się też chwyt, fotografie, grafika, estetyka „podania”. Dziś post blogowy, szczególnie wśród blogów lifestylowych, nie odnosi się do tego, co napiszesz. Kryje się w nim o wiele, wiele więcej, a przygotowanie takiego małego dzieła sztuki trwa od kilku do kilkunastu nawet godzin, z czego pisanie samego tekstu zajmuje go  najmniej.

narzędzia blogerki

Poznaj narzędziową armię blogerki

Celowo od razu piszę, że Photoshop, a nie po prostu program graficzny, bo nie uznaję innych programów graficznych. Żaden nie jest w stanie spełnić moich oczekiwań, mimo że próbowałam. Nie wyobrażam sobie wrzucać na blog zdjęć, nad którymi nie popracuję, nawet jeśli są z banku zdjęć. Zawsze muszę pomniejszyć, rozjaśnić, dodać akcje (w Polsce od niedawna można kupić je u Natalii – Mój Szop), tak, akcje to mój konik, mogłabym je nakładać, zmieniać ustawienia, natężenie, ach, dla samych akcji warto pracować w Photoshopie.

Istnieje niesłuszne przekonanie, że Photoshop jest trudny w obsłudze. Często pytacie mnie właśnie o obróbkę zdjęć i grafiki, a kiedy odpowiadam, jak pracuję, mówicie: dzięki, ale to jednak zbyt skomplikowane. Po pierwsze, wcale nie. Wszystko co potrafię zrobić nauczyłam się sama lub przy pomocy darmowych tutoriali znalezionych w sieci. Później sama tworzyłam takie instrukcje, które były polecane przez Onet. Ale przecież każdy był kiedyś polecany przez Onet. 😉 Po drugie, jeśli ja się nauczyłam, to wierzę, że każdy potrafi. Po trzecie, jak spróbujesz, będziesz wyśmiewać mniejsze programiki. 😉

To ważne narzędzie nie tylko dla blogerów, ale dla wszystkich, którzy piszą. Słownik synonimów przydaje się odkąd w szkole musiałam częściej pisać wypracowania i opowiadania. Na studiach jest na porządku dziennym przy pisaniu prac zaliczeniowych, no i oczywiście często przy tworzeniu wpisu blogowego. Pomaga uniknąć powtórzeń i urozmaicić tekst. Pomaga.

  • Planner – notowanie pomysłów

Czy istnieją jeszcze blogerzy, którzy nie planują treści? W ostatnim newsletterze, w którym pisałam o tym, jak nie stracić motywacji do blogowania, jeden punkt poświęciłam właśnie notowaniu pomysłów na wpisy. Jakie pomysły warto notować? Wszystkie. Nawet te, których nie da się rozwinąć na tyle, żeby powstał nowy wpis. Jestem przekonana, że i tak ci się przydadzą jako jakiś kontekst albo dodatek do wpisu o podobnej tematyce. Najlepiej notować wszystko od razu. Kiedy powiesz: zapiszę jutro, to na pewno tego nie zrobisz, bo zapomnisz albo rano uznasz, że to wcale nie był dobry pomysł. A przecież był!

Ja notuję w plannerze, jednak z racji jego rozmiarów nie mam go zawsze przy sobie i wtedy korzystam z aplikacji mobilnych – Evernote lub Google Keep. Kocham Google Keep. Dzięki liście pomysłów argument, że nie masz już o czym pisać, nie ma racji bytu.

W marcu planuję rozpisać posty z góry na cały miesiąc i sprawdzić, jak to działa i czy pomaga w systematyczności. Przygotowałam dla ciebie (i siebie) planner właśnie na marzec. Możesz go wydrukować i zanotować wszystkie wpisy, które opublikujesz w przyszłym miesiącu, a także podzielić na poszczególne dni proces ich przygotowania.

planner blogowy marzec

pobierz planner