Menu
Zero waste

Styczeń Bez Zakupów. Czy uda nam się chcieć mniej?

Jest niedziela, pierwszy dzień nowego roku, a ja wyrzekam się kupowania. Na miesiąc i z pewnymi ustępstwami. I oczywiście w dobrym towarzystwie.

 

Kiedy Olga (napisawszy.pl) zaproponowała mi wspólne podjęcie wyzwania Miesiąc Bez Zakupów, zgodziłam się bez wahania. Wiem, jak bardzo potrzebuję zakupowego detoksu i dopuszczenia do siebie głosu, który tak często próbował przebić się do mojej świadomości pytaniem „czy ty naprawdę tego potrzebujesz?”. Nie należę do osób, które pochopnie wydają pieniądze, mam po jednej sztuce większości rzeczy czy kosmetyków, a wiem, że w tym czasie u innych dziewczyn kurzą się dziesiątki pędzli i wysychają wcale nie tanie tusze do rzęs. Wiecie, nigdy nie przesadzam z ilością. Mimo to, ciągle zdarzają mi się wpadki. Na przykład książkowe. Wystarczy, że zobaczę korzystną promocję, pozycję z mojej listy „do przeczytania” albo książkę, która dziesiątki razy przewinęła mi się na Instagramie, kupuję. I kupuję. I znowu kupuję. A czasem jakieś wydawnictwo podeśle coś dobrego do recenzji. I jak się domyślacie, nie jestem w stanie dostosować tempa czytania do kupowania. Książki się gromadzą, a ja się frustruję, bo wydałam te 30-40 zł i nawet nie zaczęłam czytać. Podobnie jest z magazynami, choć z ich kuszącymi okładkami udawało mi się skutecznie walczyć przez rok. Potem uległam mojemu ulubionemu Twojemu Stylowi, bo lubię długie wywiady (choć ostatnio się skurczyły) i lubię kolekcjonować zwykle dołączane do niego filmy.  Tylko pojawia się ten sam problem, o z książkami. Ze styczniowego numeru TS przeczytałam trzy wywiady i nadal nie obejrzałam filmu (Wiek Adaline, tak mnie przecież zaciekawił!).

   .

Styczeń Bez Zakupów pozwoli mi spojrzeć na moje chwilowe potrzeby krytycznym okiem. Sama jestem ciekawa czy wymyślę sobie przez ten czas coś, co KONIECZNIE MUSZĘ MIEĆ i czy nie zapomnę o tym do lutego.

.

Spytacie: a co z jedzeniem? Spokojnie, wszystko w granicach rozsądku. Może dla jasności podzielę się naszymi najważniejszymi zasadami?

Styczeń Bez Zakupów
ZASADY WYZWANIA

  1. Nie kupujemy przedmiotów (ubrań, biżuterii, dodatków, rzeczy do domu, kosmetyków, książek, czasopism).

  2. Dozwolone jest kupienie rzeczy zużywalnej, pod warunkiem, że poprzednia się zużyła (np. podkład, mleczko do demakijażu).

  3. Zakupy spożywcze robimy raz w tygodniu według ustalonego wcześniej planu posiłków.

  4. Zapisujemy wydatki (używam INSPI budżetu).

  5. Nie przeglądamy sklepów internetowych (w stacjonarnych też nie marnujemy czasu) w poszukiwaniu rzeczy, które kupimy po zakończeniu Stycznia Bez Zakupów.

Od razu muszę zaznaczyć, że nie jest to dla mnie łatwe zadanie. Ale jaki byłby sens wyzwania, gdyby nie wymagało wysiłku?

Czego oczekuję od Stycznia Bez Zakupów?

  • Liczę, że każdy zakup w lutym będzie przemyślany, a nowa rzecz sprawi mi prawdziwą przyjemność. Chciałabym znowu umieć celebrować te momenty i nie odrzucać po chwili nabytków w kąt.
  • Wierzę, że uda mi się nauczyć planować posiłki na cały tydzień. Będzie to konieczne do zrobienia zakupów, ale chciałabym, żeby ten nawyk i umiejętność planowania weszły mi w krew na dłużej.
  • Zaoszczędzenia pieniędzy.
  • O ile nie mam zbyt wielu zdublowanych kosmetyków, to jestem jedzeniowym chomiczkiem. Tu nowa herbatka, tam nieznana dotąd odmiana kaszy, w zamrażarce parę pierożków i kotlecik, w słoiku bigosik poświąteczny. Chciałabym, żeby to styczniowe planowanie posiłków rozbiło pulę tych wszystkich zapasów ;).

Co więcej?

Styczeń Bez Zakupów to wyzwanie, podczas którego będę potrzebowała niegasnącej motywacji, cierpliwości i wparcia. Dlatego co tydzień będziemy z Olgą publikowały wpis o tym, jak nam idzie i czy zauważyłyśmy jakieś zmiany. Poza tym zachęcamy do śledzenia naszych Instagramów (@olgacecylia, @aleksandrajedlinska), tam będą się pojawiały na bieżąco zdjęcia związane z wyzwaniem, a wszystko opatrzone hashtagiem #styczenbezzakupow. Oczywiście jest to wyzwanie otwarte, jeśli macie ochotę dołączyć, zapraszamy! 🙂