Menu
Moda

Slow fashion na wakacje

DSC_0159

Czekałam na ten moment od ponad miesiąca. Chciałam być po pokazowej lekcji, po kolokwiach, po egzaminach, po wyjeździe z Krakowa. Chciałam znowu mieć przed sobą czystą kartkę, żeby móc tu pisać, bo jeszcze nie opanowałam sztuki organizacji na tyle, by jednego dnia uczyć się do dwóch zaliczeń i skleić pięćset słów nowego postu. Coś musiałoby ucierpieć, a jak znam życie, to byłaby to nauka. Więc wybrałam ją na pierwszy plan i myślę, że była to całkiem rozsądna decyzja. Zdarzają mi się takie. 😉

Zawsze jak mam możliwość uczestniczenia w spotkaniu organizowanym przez blogerów czy vlogerów, to wybieram się na nie. Inspiruje mnie to albo do własnego działania na blogu, albo zrobienia czegoś poza siecią. 18 czerwca byłam na spotkaniu autorskim z Joanną Glogazą, znaną jako Styledigger.

Processed with VSCOcam with t1 preset

Spotkanie miało miejsce w Slow Fashion Cafe ( ul. Bożego Ciała 10, Kraków).

Asia promowała swoją książkę o slow fashion. Przepytywana przez Ryfkę, opowiadała o tym, czym w ogóle slow fashion jest, jak stała się zwolenniczką takiego podejścia do mody i co możemy zrobić my, jej czytelniczki, żeby przekonać się do tego pomysłu. Skończyło się tak, że wróciłam do domu i miałam ochotę wyrzucić połowę swoich rzeczy, nie tylko ubrań. Powstrzymałam się, ale nie na długo, bo zaraz po przyjeździe do domu rodzinnego wyniosłam dwa worki przeróżnych gadżetów i ciuszków, w których nie chodziłam nawet od kilku lat, ale uważałam, że przecież się przydadzą. No nie. Nie przydadzą.

Pisałam już o tym na blogowym Facebooku, napiszę też i tutaj. Dla mnie idea slow fashion to tylko element, dobry początek do wejścia na drogę świadomego życia. Wcinanie niezdrowej zupki z proszku w kaszmirowym swetrze za pół wypłaty nie byłoby spójne. Zresztą, nawet gdyby sweterek był tanim łupem z second handu, to w moim rozumieniu styl życia nie może obejmować tylko jakiejś jego części. Możemy wszyscy starać się żyć według jakiegoś pomysłu, ale odpuśćmy, jeśli mamy działać tylko na jednej płaszczyźnie. Po zobaczeniu i posłuchaniu Styledigger na żywo czuje się, że to nie tylko kwestia mody. Jej wiarygodność bierze się z rozszerzenia filozofii na inne aspekty życia.

2

Uczestniczki spotkania dostały przydatne do przemyślenia własnej garderoby arkusze. Nie wiem, czy są gdzieś dostępne, ale możesz zrobić sobie podobne. Wystarczą dwie kartki A4, na których:

  1. Narysujesz tabelkę i przez miesiąc będziesz zapisywała codziennie, co masz na sobie. Zorientujesz się w czym chodzisz najczęściej.
  2. Stworzysz opisową bazę ubrań na nadchodzący sezon – zastanowisz się, czego rzeczywiście szukasz i co do ciebie pasuje.
  3. Wydobędziesz esencję twojego stylu: opiszesz strój, który oddaje ciebie i zastanowisz się nad charakterystycznym elementem, który sprawia, że masz spójny styl.
  4. Przygotujesz listę zakupów z uwzględnieniem materiałów, kolorów, detali, cech dyskwalifikujących, no i oczywiście budżetu.

Ja zaczęłam od porządków, za wypełnienie arkusza dopiero się zabiorę. Nie każdy musi przyklaskiwać minimalistycznemu pomysłowi. Mnie jest jednak bliski, życzę więc tym, którzy podzielają entuzjazm, powodzenia w dążeniu do slow szafy. I przyjemno-inspirującej lektury książki. 🙂

Książkę Asi możesz kupić tutaj