Menu
Wywiady

Lubię się unosić… Wywiad z Mileną Bieńkowską

Spotykamy się w spokojnym miejscu, gdzie unosi się zapach mocnej kawy i starych książek. Grudniowa pogoda zaczerwieniła nam policzki i przemroziła dłonie, dlatego od razu zamawiamy coś ciepłego. Ja orzechowe latte, ona grzane wino z przyprawami. Pijemy. Jest dobrze, ciepło, możemy rozmawiać.

Milena Bieńkowska, projektantka z Częstochowy, założycielka marki BIENKOVSKA. Niezmiernie się cieszę, że przyjęła zaproszenie i zechciała poświęcić mi czas. Moim marzeniem jest dzielenie się z wami na blogu tym, co wyjątkowe i wartościowe, a także przybliżanie was do ciekawych osób, ich pracy i filozofii życia. Dlatego bardzo dziękuję Milenie, że zechciała pomóc mi w zapoczątkowaniu tego rodzaju wpisów.

Kim jest Milena? Dlaczego tworzy właśnie swetry? W jakich kolorach gustują Francuzki? Czy Polki wybierają swoje ubrania świadomie? Na te i inne pytania odpowiedź znajdziecie poniżej.

Twoje swetry kryją w sobie lata rodzinnej tradycji i doświadczeń. Opowiesz, kiedy i jak to się zaczęło? 

Tak, to historia sięgająca końca komunizmu w Polsce. Nieco młodszym czytelnikom warto wyjaśnić, że przed 1989 rokiem ilość towarów na półkach sklepowych była (delikatnie mówiąc) dość mocno okrojona. Nie chodzi tylko o tekstylia, obuwie, kosmetyki… Trudno sobie dziś wyobrazić kilometrowe kolejki po parę butów nie w swoim rozmiarze. Nie ważne było czy ładne czy w dobrym rozmiarze – ważne, że były… I nagle następuje zmiana rządów. Do tej pory zamknięta, odizolowana Polska otwiera się na świat, napływają pomysły na biznesy, ludzie zaczynają wyjeżdżać poza granice kraju, mogą się wreszcie rozwijać. Polacy są jedną z najbardziej przedsiębiorczych nacji. Pomysłowi, zaradni, pracowici. W tamtym czasie każdy pomysł na działalność gospodarczą był dobry, bo niczego w Polce nie było… Tak na marginesie, zauważ, jak trudno dzisiaj przebić się z nowym pomysłem na rynku, na którym dla odmiany niczego nie brakuje. Ale wracając do lat dziewięćdziesiątych, bo wtedy moi szaleni rodzice wymyślili, że będą produkować swetry… Mówię szaleni, bo dziewiarstwo jest trudne. Mało kto zdaje sobie sprawę ze skomplikowania produkcji. Sweter powstaje ze szpuli przędzy! Potrzebne są do tego specjalistyczne maszyny. Następnie poszczególne elementy należy ze sobą połączyć, zatem znowu potrzebna jest szwalnia z kolejnymi maszynami. A jak masz pomysł na sweter z guzikami – potrzebujesz dziurkarek, guziczarek… Dziś chcesz kupić specjalistyczny sprzęt – googlujesz i już! Przypominam, że w tamtym czasie nie było Internetu, niczego nie było (śmiech), a moi rodzice kupili maszyny niemieckie i japońskie… Wspominam o tym wszystkim dlatego, aby pokazać Ci na tym tle kilkuletnią dziewczynkę, niemal wychowującą się „na produkcji”. Znam cały proces produkcyjny od podszewki. Sama jako dorastająca dziewczyna pomagałam rodzicom, „zarabiałam” na wakacje. Mogę śmiało powiedzieć, że dziewiarstwo mam we krwi (śmiech).

Ale jak to zwykle bywa w życiu młodych osób, przychodzi taki moment, kiedy chcemy się sprawdzić w innych dziedzinach, znaleźć swoją drogę. I ja też jej szukałam. Z wykształcenia jestem filologiem języka angielskiego i PR-owcem. Od dziesięciu lat doradzam wizerunkowo, szkolę firmy i osoby indywidualne. Cały czas obracam się wokół wizerunku, mody, stylu i ich oddziaływania na otoczenie. Gdybyś kilka lat temu zapytała mnie czy będę projektowała i produkowała swetry, odpowiedziałabym: „wszystko, tylko nie swetry”! Więc w którym momencie historia zatoczyła koło? W momencie, kiedy przyjrzałam się potrzebom moich klientek, kiedy usłyszałam, że brakuje im pięknych, dobrych jakościowo i klasycznych dzianin… Do tego wszystkiego odezwała się moja bardzo silna wewnętrzna potrzeba ekspresji, kreowania rzeczywistości i działania. To chyba mam po rodzicach 😉 Podjęłam decyzję o stworzeniu własnej marki. Wykorzystałam ogromny potencjał, pomoc i doświadczenie rodzinnej firmy, przyprawiłam to o moją wizję świata, wrażliwość i estetykę – tak powstała BIENKOVSKA.

.

Skąd czerpiesz inspiracje przy projektowaniu? 

Projektowanie to takie słowo, które większości może kojarzyć się z końcowym etapem – rysowaniem. Ale, aby mogło do tego dojść, trzeba wiedzieć, co narysować. Mogę śmiało powiedzieć, że proces projektowania w mojej głowie trwa cały czas. Lubię się unosić, ponad rzeczywistość i przeciętność… Nigdy nie wiem, co sprawi, że w mojej głowie pojawi się ten cudowny proces twórczy. Czasami jest to muzyka – bardzo dla mnie ważna. Swego czasu sporo śpiewałam, a szkołę muzyczną ukończyłam w klasie wiolonczeli. Uwielbiam fotografie, przeglądam dziennie tysiące zdjęć. Podróżuję, patrzę na świat, na przyrodę, na ludzi… Uwielbiam odwiedzać inne kraje, dostrzegać różnice i podobieństwa pomiędzy Polakami a mieszkańcami innych państw. Ostatnio byłam w Paryżu na targach ze swoją kolekcją i ogromną radość sprawiło mi patrzenie na architekturę miasta, na twarze ludzi w metrze… Tak naprawdę inspiracja jest wszędzie. Głęboko wierzę, że piękno jest w oku patrzącego. Jeśli chcesz widzieć piękno, dostrzeżesz je… Jestem może nieco niedzisiejsza, może zbyt romantyczna, wrażliwa. Z drugiej strony dzięki temu myślę obrazami… tak było z kolekcją FALA. Najpierw widziałam w swojej głowie kadry, kolory, powiewający materiał na wietrze, stopy kobiety w wodzie, a dopiero później powstały poszczególne projekty, fasony…

Czy według Ciebie Polki wybierają świadomie elementy swojej garderoby? Bazując na doświadczeniach z różnych targów – kobiety zwracają uwagę na fasony i kolory, czy jednak analizują metki? 

Polki są piękne, zadbane i świadome. Widać to zwłaszcza, kiedy podróżujesz i porównujesz nas z innymi kobietami świata. Targi, na których ja się pokazuję, to miejsca dla twórców niezależnych, niszowych, z dala od gigantycznych centr handlowych wypełnionych po uszy światowymi sieciówkami. Dla takich kobiet ważna jest jakość, niedostępność i oryginalność marki i produktu. Uwielbiam bezpośredni kontakt z odwiedzającymi targi, mogę nawiązać relację, opowiedzieć o marce, o mojej historii, przybliżyć proces powstawania dzianinowego płaszcza. Klienci chętnie słuchają i doceniają ogrom pracy, często wcześniej nie wiedząc na czym polega dzianie

.

Niektóre elementy Twoich kolekcji. np. szaliki, robisz samodzielnie. Przykuwają więcej uwagi czy dla klientek XXI wieku nie ma to już znaczenia?

Podczas jednych targów, chyba we Wrocławiu, wzięłam do ręki druty, przędzę i zaczęłam robić szal. Powiem Ci, że nie było osoby, która by się nie zatrzymała. Dzieci były zachwycone, nieco starsze kobiety pewnie przypominały sobie ściegi, patrząc na moje stremowane dłonie… Moim zdaniem nastąpił wręcz odwrót. Zauważyłam, że częściej docenia się pracę ręczną. Budzi ona wręcz zachwyt. Co jeszcze kilkadziesiąt lat temu było na porządku dziennym – chyba każdy posiadał babcię robiąca na drutach – dziś staje się niszowe, a zarazem luksusowe. Myślę, że dobrze, że ludzie się budzą; widać to w większej świadomości żywienia, czytania etykiet i doceniania lokalnych biznesów i rękodzieła. Osobiście sama wolę mieć na sobie coś, co zostało wykonane w ilości kilku czy kilkunastu sztuk niż w milionach… Chyba przestały nam się już podobać chodzące po ulicach manekiny z sieciówkowych witryn… A może się mylę…

Nosisz zaprojektowane przez siebie ubrania na co dzień? 

Naturalnie i ochoczo. Mam mnóstwo swoich rzeczy. Po pierwsze jestem ambasadorką swojej marki, więc ją z definicji reklamuję, a po drugie – to są (nie chwaląc się) genialne rzeczy. (śmiech) Jest jeden minus – nie kupuję swetrów innych firm, nawet gdybym chciała, to mój wewnętrzny głos nie szepcze, tylko krzyczy: „Zwariowałaś?!”

.

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam długi sweter-płaszcz z kolekcji Fala, pomyślałam: „koniecznie muszę go mieć”, bo już wyobraziłam sobie siebie otuloną nim w zimowy wieczór, z kubkiem kakao w jednej dłoni i z książką w drugiej. I stąd moje pytanie – czy przy projektowaniu wyobrażałaś sobie kto będzie nosił Twoje swetry i w jakich okolicznościach? 

Też tak myślę, koniecznie musisz go mieć. Podaj kolor i adres do wysyłki Odpowiadając na pytanie… Może kakao zamieniłabym na herbatę bądź grzane wino, ale zimowy wieczór i książka to jest idealny klimat, w którym chciałabym widzieć swoje ubrania. Tak jak wspomniałam, myślę obrazami, sytuacjami, emocjami („myślę emocjami” hmmm), ważna jest dla mnie sceneria, światło, muzyka, atrybuty. Książka – słowo klucz, atrybut świadomej, wykształconej, nieco marzycielskiej, wrażliwej i unoszącej się kobiety. Do takich kobiet kieruję swój przekaz, stąd cały wizerunek kampanii, malarskość zdjęć, spokój, natchnienie… A wiesz, że muzyka do filmu z kampanii została specjalnie skomponowana i wykonana przez trębacza jazzowego? Wszystkie te szczegóły są dla mnie ogromnie ważne, bo w tych ubraniach jest cząstka mnie. Tak, myślę o kobietach, które będą nosiły moje ubrania, myślę, jak i co będą czuły <3

.

W grudniu wzięłaś udział w paryskich targach Face to face, jak Twoje ubrania zostały odebrane przez Francuzki? 

Tak, to było wspaniałe doświadczenie znaleźć się jako jedyna polska marka odzieżowa podczas targów w Paryżu. Rynek ten jest dość trudny. Francuzki przywiązują szczególną wagę do kraju produkcji, innymi słowy kupują „swoje”. Nie ma się co dziwić, Paryż to stolica światowej mody. Z taką historią ja też czułabym się dumna z modowego dziedzictwa… Teraz naszła mnie refleksja odnośnie początku naszej rozmowy, kiedy opisywałam Ci Polskę końca lat osiemdziesiątych. Jakie to przykre, że przez koleje losu i historii nasz kraj nie mógł się rozwijać… Ale wracając do targów – zauważyłam duże zainteresowanie moimi ubraniami, Francuzki podchodziły, mierzyły, pytały o szczegóły. I jeszcze ciekawostkę Ci powiem, wszystkie rzeczy, które sprzedałam w Paryżu były… tadammm… granatowe! Zastanawiające, prawda?

Zdradzisz mi, czy pracujesz już nad kolejną kolekcją? 

Z ogromną przyjemnością zdradzę! Mam już wizję i koncepcję w głowie. Wymyśliłam scenerię sesji, nawet już widzę idealną modelkę, klimat, kolorystykę i wiesz… czuję zapach, wiem, że to może brzmieć niedorzecznie, ale mam w głowie zapach. Kiedy teraz o tym mówię, to aż mam ciarki na plecach, to jest ten moment zatrzymania, niepewności wymieszanej z ekscytacją. Będzie to kolekcja oczywiście na jesień i zimę, ale w tak zwanym, nieistniejącym międzyczasie szykuję jeszcze pewną niespodziankę.

Na koniec chciałabym Ci ogromnie podziękować za rozmowę. To jest ten moment, kiedy wypowiadając myśli nadajesz im niejako bytu. Cieszę się, że mogłam się z Tobą podzielić moimi myślami… jesteś od dziś niejako matką chrzestną moich wizji, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko działać. Pięknego nowego roku, pięknego życia, bo piękno jest w oku patrzącego <3

.

Milenie dziękuję za piękny wywiad, a z wami chciałabym się jeszcze podzielić cudownym filmem promującym jedną z kolekcji marki Bienkovska.