Rzadko rozmawiam z kimś o idei slow life. Okazje zdarzają się głównie przy rozmowach o blogu, ale o nim też raczej nie rozmawiam 😉 Kiedy jednak ten temat się pojawia, idą za nim dwa pytania. Pierwsze – czym jest ten cały slow life i drugie – ale to tak w codziennym życiu się da? Odpowiadając na to drugie zawsze mówię, że się da. A żeby zachęcić niedowiarków do drobnych zmian, stworzyłam listę rzeczy, które można zrobić niemal od razu albo nawet wprowadzić do swojego życia na stałe.
Dla mnie slow life w pojęciu najogólniejszym z możliwych, to po prostu skupianie swojej uwagi na tym co się akurat robi. Sprawianie, że czynności nie są wykonywane mechanicznie, a w pełnej świadomości. Jestem przekonana, że zdarzyło ci się czytać książkę i po chwili zorientować się, że właściwie to zupełnie nie wiesz o czym przed chwilą przeczytałaś albo ominąć miejsce, do którego szłaś. A już najbardziej nie lubię tych momentów, i ty pewnie też nie, kiedy czekam podekscytowana na coś bardzo długo, a jak już ten moment nadchodzi, to nie umiem czerpać z niego radości. O mindfulness (i tym, że to nie jest łatwe) już kiedyś pisałam. Jestem w tym zdecydowanie lepsza niż wtedy, ale dla mnie to ciągły proces.
Jak zwykle wstęp mój rozjechał się ze slow life na mindfulness, a przecież przyszłam podzielić się pomysłami na PROSTE czynności, które zaowocują GIGANTYCZNYMI zmianami. Gotowa?
SLOW LIFE W PRAKTYCE
#1
Pierwsze co przychodzi mi do głowy to praktykowanie wdzięczności (przy okazji podrzucam moją listę 60 rzeczy, za które możesz być wdzięczny). Spróbuj podjąć wyzwanie i przez tydzień zapisuj 3 rzeczy za które jesteś wdzięczna danego dnia. Możesz notować w kalendarzu, możesz przeznaczyć na to specjalny zeszyt (wiem przecież, że zeszyty kupujesz maniakalnie, a potem leżą puste), możesz zainstalować aplikację na telefon albo dzielić się tym na swoim InstaStories. Ważne, żeby gdzieś to „wybrzmiało”, gdzieś poza twoimi myślami. Od razu uprzedzam, że nie zawsze będzie to łatwe, ale o to chodzi, by przy okazji wyciągać dobre momenty spośród kiepskiego dnia i lekcje z niepowodzeń.
#2
Nic nie zaśmieca myśli tak jak zaśmiecone urządzenia, które są przedłużeniem twojej ręki. Posprzątaj w telefonie i komputerze. Zgraj i pogrupuj w foldery zdjęcia, usuń nieużywane aplikacje, zaktualizuj te ważne, przejrzyj pobrane pliki. Krótko mówiąc, daj swoim sprzętom odetchnąć. Zobaczysz o ile łatwiej i przyjemniej będzie ci z nich korzystać.
#3
Ten punkt nie będzie możliwy do zrealizowania od razu, wymaga więcej czasu, a ty sama będziesz musiała przyjrzeć się swoim potrzebom, żeby dobrze to zaplanować. Chodzi o poranki, a właściwie to o poranną rutynę, którą naprawdę warto sobie wyrobić. Dla mnie porankiem z efektem „wow” jest Miracle Morning, który świetnie opisała Kasia z bloga Worqshop. Jeszcze nie próbowałam MM, bo mam swoją rutynę, która może mogłaby być lepsza, ale co najmniej do końca semestru musi zostać taka sama. Ciebie zachęcam do wyrobienia swojej, a jeśli ją już masz, do podzielenia się opisem swojego poranka.
#4
Za niezwykle istotną czynność uważam planowanie posiłków z tygodniowym wyprzedzeniem. Ileż to czasu (i często pieniędzy) można zaoszczędzić! Nauczyłam się tego podczas styczniowego wyzwania, podczas którego przez miesiąc nie robiłam zakupów. Planowanie posiłków zdecydowanie ułatwia robienie zakupów, nie przynosimy do domu produktów, które potem się marnują, nie jadamy spontanicznie na mieście, co w większości przypadków wychodzi nam na zdrowie. W internecie pełno jest darmowych plannerów, poszukaj, wydrukuj i spróbuj.
#5
W tym punkcie chciałam napisać, że dobrze zrobić sobie dzień offline, ale ja akurat nie mogę, dlatego napiszę, że dobrze zrobić sobie kilka godzin offline każdego dnia. Może przed snem?
#6
Szósty punkt zostawiam tobie, wierzę, że masz jakiś pomysł i się nim podzielisz! Jednocześnie obiecuję, że powstanie druga część tego wpisu, jak już zaczniesz praktykować czynności wypisane wyżej 🙂